Ostatnie kilka dni to był niezwykły czas w polskiej energetyce. W sprawie kopalni i elektrowni w Turowie jak w soczewce skupia się nieudolne podejście rządu Mateusza Morawieckiego do sprawiedliwej transformacji energetycznej i dramatyczne konsekwencje oślego uporu - trwania przy węglowym status quo. Co w tym zamieszaniu jest najważniejsze?
To nieprawda, że bez Turowa zabraknie nam prądu w gniazdkach - produkuje tylko nieco ponad 3 % energii. To prawda, że bez przemyślanej strategii zmian, nie da się utrzymać ogólnego bezpieczeństwa energetycznego kraju i bezpieczeństwa pracowników sektora energii i powiązanych. Ale konflikt wokół Turowa narastał od lat i był przez Polskę ignorowany.
Dlatego czas na przygotowanie kompleksowego planu transformacji energetycznej. Nasz deadline to 2030 rok. I nie przez “złą Unię” czy złośliwych Czechów, ale rzeczywistość ekonomiczno-polityczną i konieczność ochrony nas wszystkich przed narastającym kryzysem klimatycznym.
Więcej poniżej - zapraszamy!
1. Dlaczego Czesi i Unia Europejska chcą zamknięcia kopalni w Turowie? Bo od lat bezskutecznie próbowali załatwić sprawę polubownie, miarka się przebrała. Walczą o dostęp do wody, ochronę przed zanieczyszczeniem powietrza i zapadającym się gruntami przy granicy.
2. Co może w tej sytuacji zrobić premier Morawiecki i polski rząd? Rozwiązać problem, a nie go maskować tymczasowym “dealem” z Czechami. Najlepiej nie czekać na kolejny kryzys, tylko zaplanować odejście od węgla - wtedy Polska i ten region dostaną pieniądze na zmiany z Unii.
3. Czy naprawdę mieszkańcy regionu są za węglem? Region Bogatyni jest częściowo uzależniony od działalności Turowa - ale nawet połowa mieszkańców chciałoby wygaszenia kopalni jeszcze przed 2035 r. Ludzi trzeba przygotować na zmiany - a nie mamić wizją węgla na wieki.
4. Polski rząd i PGE od lat gra w kotka i myszkę w sprawie Turowa. Co już straciliśmy w wyniku negowania konieczności odejścia od węgla, a co zaraz stracimy? Choćby tylko teraz 1 mld zł na transformację z jednego tylko funduszu unijnego dla tego regionu - a to czubek góry lodowej.
5. Czy zatrzymanie pracy elektrowni Turów zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu Polski? Nie. To tylko 3% produkowanej energii.
6. Czemu wszystkie kraje Unii Europejskiej, w tym Polska, powinny odejść od spalania węgla? Bo jest kompletnie nieopłacalny, truje i przyczynia się do kryzysu klimatycznego.
7. Polska jest klimatycznym hamulcowym. Niezależnie od tego, że politycy twierdzą, że jest inaczej. Za rządowymi deklaracjami ochrony klimatu nie stoją fakty.
8. Jaka afera będzie następna po Turowie? Lista jest długa - obserwujcie największego europejskiego truciciela, elektrownie w Bełchatowie.
9. Dlaczego w ogóle musimy zrezygnować z węgla? Albo zahamujemy kryzys klimatyczny i zetniemy do zera emisje gazów cieplarnianych do połowy wieku, albo ziemia nie będzie się nadawała do życia dla ludzi.
10. Dlaczego naszym sąsiadom przeszkadza kopalnia Turów, a po drugiej stronie granicy - w Czechach i Niemczech - kopalnie i elektrownie dalej funkcjonują? W Czechach i Niemczech również organizowane są protesty przeciwko działaniu kopalni odkrywkowych. Kolejne odkrywki są zamykane. Kraje te uznają konieczność osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku i wymuszoną tym konieczność drastycznego ograniczania poziomu emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku, a to wiąże się z przyśpieszonym wygaszaniem najbardziej emisyjnych sektorów.
Decyzja Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zaalarmowała polityków i media, jednak nie jest zaskoczeniem, bo międzynarodowy konflikt na tle wydobycia węgla na styku Polski, Czech i Niemiec narastał od lat[1]. Dopiero po latach bezowocnych, opartych o dostępne środki prawne prób uzgodnienia kompromisu, czeski rząd w końcu sięgnął po ostateczne narzędzie i zaskarżył Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej[2].
Stanął tym samym w obronie przede wszystkim mieszkańców przygranicznego regionu, którzy od lat przedstawiali dowody dramatycznych skutków działania kopalni: obniżania poziomu wód gruntowych, hałasu oraz zanieczyszczenia powietrza[[3]. W zeszłym roku do protestów przeciw polskiej kopalni i elektrowni dołączyli także nasi niemieccy sąsiedzi. Borykają się z mniej dramatycznymi skutkami oddziaływania polskiej kopalni, ale to słabe pocieszenie - w konsekwencji działalności Turowa w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od granicy odkrywki zanikają wody podziemne. W rejonie Żytawy poziom wód gruntowych obniżył się już o 100 metrów[4] , a zapadający się grunt zagraża domom. Mimo przeprowadzonych w 2019 r. transgranicznych konsultacji społecznych, uwagi Czechów i Niemców nie zostały uwzględnione w raporcie środowiskowym w Polsce. PGE nie odpowiedziało też na pytania czeskich i niemieckich polityków oraz mieszkańców[5].
Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) jest ostateczne i wykonalne natychmiast - bez względu na to, co twierdzą komentujący na bieżąco sprawę politycy czy szef Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), spółki, której głównym i kontrolującym akcjonariuszem jest Skarbu Państwa.
Do uchylenia orzeczenia TSUE może dojść w sytuacji porozumienia się polskiego rządu z rządem czeskim i wycofania skargi przez Republikę Czeską. Premier Mateusz Morawiecki poinformował wprawdzie, że rząd polski jest bliski porozumienia ze stroną czeską, jednak premier Czech zaprzeczył tym doniesieniom[6].
Niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji, porozumienie w tej sprawie to tylko tymczasowe ugaszenie ognia, ale nie prawdziwego źródła pożaru. Nie zmieni to jednak znacząco sytuacji w regionie oraz - niezależnie od propozycji wdrożenia środków zaradczych - region dalej nie ma pomysłu na sprawiedliwą transformację, czyli nieuchronną przyszłość. Ale przede wszystkim nie zostanie rozwiązany problem leżący u podstawy całej sytuacji, czyli brak daty odejścia Polski od węgla i brak planu transformacji energetycznej.
Jedyny sposób na realne rozwiązanie tego konfliktu to:
Region Bogatyni jest częściowo uzależniony od działalności kopalni i elektrowni Turów. Kompleks zatrudnia ok. 3 500 osób (dane z 2021 r.), a dodając do tego spółki zależne, jest to ok. 5 000 osób. Stanowi to jednak tylko 6% mieszkańców całego powiatu zgorzeleckiego[10]. Błędem jest zatem twierdzenie, że zamknięcie kompleksu doprowadziłoby do upadku całego regionu. Nie można też mówić o tym, że większość mieszkańców jest za dalszym wydobywaniem węgla w regionie. Z lokalnej ankiety wynika, że ok. 50% mieszkańców chciałoby wygaszenia kopalni jeszcze przed 2035 r.[11] W samym regionie Bogatyni za funkcjonowaniem kompleksu Turów do 2044 r. wypowiadają się głównie związkowcy, bo chodzi o ich miejsca pracy - co jest zrozumiałe. Część mieszkańców może jednak nie zdawać sobie nawet sprawy z tego, że przedłużenie wydobycia węgla i funkcjonowania elektrowni wiąże się z utratą ogromnych pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji[12].
Konflikt wokół Turowa skutkuje między innymi:
Nie. Miliony gospodarstw domowych NIE zostaną pozbawione dostaw energii elektrycznej. Rząd często swoją opieszałość i strach przed podjęciem decyzji o odejściu od węgla tłumaczy koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, czyli gwarancji, że nikomu nie zabraknie energii - ani gospodarstwom domowym, ani przemysłowi. Jednak to właśnie trwanie przy węglu zagraża naszemu bezpieczeństwu energetycznemu na dłuższą metę[15].
Ma natomiast dostępną i korzystną dla polskiej gospodarki alternatywę - odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną.
W 2020 r. Elektrownia Turów dostarczyła tylko nieco ponad 3% energii elektrycznej zużywanej w Polsce[16]. W 2019 r. − poniżej 3%. To na tyle mało, że nasz system energetyczny byłby sobie w stanie poradzić po jej wyłączeniu (nawet natychmiastowym). Twierdzenie, że wyłączenie elektrowni Turów spowoduje przerwy w dostawie prądu są bezpodstawne. Elektrownia Turów o mocy 2GW stanowi niewielką część mocy zainstalowanej w Polsce. W grudniu 2020 roku łączna moc osiągalna wszystkich elektrowni w Polsce, wliczając w to także domowe mikroelektrownie, po raz pierwszy w historii naszego kraju przekroczyła 50 GW. Ostatnie awarie w elektrowni Bełchatów[17] - m.in. wyłączenie bloków węglowych, które odpowiadały za pokrycie ok. 16% krajowego zapotrzebowania na energię, pokazują, że system energetyczny jest w stanie poradzić sobie z nagłym odłączeniem elektrowni węglowej. Energia dostarczana jest wtedy z polskich rezerw oraz importowana z zagranicy.
Istnieją także realne alternatywy wobec energetyki węglowej - prosumeryzm (instalacje PV montowane na dachach), budowa farm słonecznych i wiatrowych (lądowych i morskich), biogazownie rolnicze oraz wykorzystanie potencjału efektywności energetycznej. Jest to ekonomicznie i technicznie możliwe. Mówi o tym dojrzała koncepcja elektroprosumeryzmu - czyli przestawienie się kraju w 100% na efektywne i obywatelskie OZE[18].
Na samym Dolnym Śląsku transformacja energetyczna w kierunku OZE może dodatkowo dać od 2 do 3 razy więcej miejsc pracy niż rozbudowa kopalni i elektrowni Turów[19].
Koszty energii pozyskiwanej z węgla są znacznie wyższe niż energii z odnawialnych źródeł energii (OZE)[20]. Dotąd rząd sztucznie próbował je minimalizować (dopłaty dla odbiorców indywidualnych), tak jak robiły to inne rządy, m.in. akceptując ogromne subsydia dla sektora węglowego[21]. Jednak stopniowo koszty wydobycia i spalania paliw kopalnych nadal rosną (emisje gazów cieplarnianych, konieczność zmniejszania emisji innych szkodliwych substancji do powietrza oraz wód). W największym stopniu dotyczy to paliw emitujących najwięcej dwutlenku węgla: węgla brunatnego i kamiennego, a w drugiej gazu. Cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla na europejskim rynku (ETS) osiągnęła w połowie maja 57 euro, a obecnie oscyluje powyżej 50 euro, czyniąc energetykę węglową w pełni uzależnioną od subsydiów i dopłat rządowych[22]. Wzrost cen uprawnień do emisji jest jednak także dobrą wiadomością dla rządu: dostaje z UE więcej środków na finansowanie projektów zmniejszających zużycie energii oraz jej produkcję z odnawialnych źródeł energii.
Spalanie węgla w elektrowniach węglowych łączy się z ogromną emisją dwutlenku węgla - a kryzys klimatyczny wywołany przez człowieka nasila się, widać go już gołym okiem także u nas - więcej np. w naukowych artykułach napisanych przystępnym językiem, jak tu o zmianie klimatu w Polsce[23]. Spalanie węgla przyczynia się do też do zanieczyszczenia powietrza, które jest jednym z najważniejszych zagrożeń dla zdrowia[24].
Brak odwagi rządzących, żeby przyznać, że węgiel w Polsce nie ma przyszłości i trzeba racjonalnie i bezpiecznie planować odejście od niego, sporo nas wszystkich kosztuje. Wbrew zapewnieniom rządzących:
Wygląda na to, że na zaplanowanie transformacji energetycznej w Polsce gotowi byliby wszyscy - z wyjątkiem rządu i kontrolowanych przez Skarb Państwa instytucji i spółek, a także części związków zawodowych.
Wkrótce zapadnie szereg decyzji dotyczących górnictwa i energetyki, które w sumie określą jak będzie wyglądała w praktyce polska transformacja i jej wpływ na klimat. Większość z nich jest publicznie przedstawiana jako techniczne i skomplikowane sprawy, jednak wszystkie razem powinny składać się na prostą odpowiedź rządu na pytanie: kiedy Polska odejdzie od węgla? Jak Polska może przestawić się na zieloną energię i zacząć walczyć z kryzysem klimatycznym? Będą to m.in.
Kryzys klimatyczny to obecnie największe zagrożenie dla przetrwania ludzi na ziemi. Unia Europejska po pierwsze bierze na serio to, co mówią naukowcy (żeby się nie usmażyć, musimy zahamować wzrost średniej temperatury poniżej 1,5 stopnia C, czyli wyeliminować wszystkie emisje gazów cieplarnianych do połowy wieku). A największe źródła emisji dwutlenku węgla to[26] spalanie paliw kopalnych w elektrowniach, potem transport - samochody i samoloty, procesy związane z produkcją towarów przemysłowych oraz wylesianie.
Poza tym na przekształceniu swojej gospodarki zamierza zbudować też swoją nową konkurencyjność gospodarczą: dzięki nowym inwestycjom i technologiom. W to, tak samo jak przyspieszenie tych zmian po wyjściu z kryzysu wywołanego pandemią Covid 19, jest gotowa zainwestować wielkie pieniądze - to sens strategii jaką jest Nowy Zielony Ład (w polskiej wersji premiera Morawieckiego pozbawiony “zielonego” elementu...) czy pieniądze na tzw. odbudowę gospodarczą (Krajowy Plan Odbudowy).
Kopalnie odkrywkowe w Czechach i Niemczech były przedmiotem protestów społeczności lokalnych i organizacji ekologicznych. W 2017 roku w wyniku protestów mieszkańców miejscowości Atterwasch (Niemcy - Dolne Łużyce) firma LEAG - czeski właściciel elektrowni i kopalni odkrywkowych na Łużycach - ogłosiła rezygnację z nowych odkrywek węgla brunatnego. LEAG poinformował, że koncern: rezygnuje z odkrywki Jaenschwalde-Nord, rezygnuje z odkrywki Nochten II, przesuwa podjęcie decyzji w sprawie odkrywki Welzow II. Dodatkowo w maju br. niemiecki trybunał konstytucyjny orzekł, że cele klimatyczne określone w krajowej ustawie o ochronie klimatu z 2019 r. są niezgodne z konstytucją. Niemieckie ministerstwo środowiska przedstawiło propozycję nowej ustawy o ochronie klimatu z 65% redukcją emisji gazów cieplarnianych do 2030 r., neutralnością klimatyczną do 2045 r.
W Republice Czeskiej powołana została Komisja Węglowa, która przez ostatnie lata pracowała nad kalendarzem odchodzenia Czech od węgla i która zaleciła zaprzestanie wykorzystywania go do produkcji energii cieplnej i elektrycznej do 2038 r. . Rząd czeski przyjął datę 2038 jako rekomendację co oznacza, że dyskusja na temat bardziej ambitnej daty odejścia Czech od spalania węgla, jest nadal otwarta.
Photo: Anna Uciechowska, CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons
Nasze organizacje wspólnie przeciwdziałają rozbudowie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego Turów w Polsce, dla dobra lokalnych społeczności, przyrody i klimatu. Wspieramy działania obywatelskie podejmowane przez społeczność międzynarodową na styku Czech, Niemiec i Polski. Dążymy do tego, aby zależna od węgla brunatnego Bogatynia weszła na ścieżkę transformacji energetycznej, gospodarczej i społecznej.