– W tych trudnych czasach ufamy, że po kryzysie zmieni się podejście do naukowców, lekarzy czy analityków ryzyka.
Samo z siebie nic się jednak nie zmiania. Bowiem już w trakcie epidemii władza i koncerny energetyczne wproadzają „makiaweliczne” rozwiązania. Pamiętajmy jednak, że Włochy Machiavellego to kraj dobrobytu, a nie choroby i katastrofy klimatycznej – pisze Hanna Schudy z EKO-Unii.
Pandemia odsunęła uwagę Polek i Polaków od spraw takich jak katastrofa klimatyczna czy transformacja energetyczna. Kiedy koncentrujemy się na przetrwaniu, a strach nie pozwala na głębszy oddech, za naszymi plecami rząd podejmuje decyzje podkopujące naszą przyszłość oraz dobre stosunki międzynarodowe.
Od paru dni w Internecie można się dowiedzieć, że minister klimatu (sic!), wydał koncesję na dalsze wydobycie węgla brunatnego w odkrywce Turów. Rozumiem radość pracowników kompleksu energetycznego – przecież nikt z rządu ani koncernu nie rozmawia z nimi o tym co będzie „po węglu” w zbudowanej na monopolu zatrudnienia Bogatyni. Przeanalizujmy zatem argumenty PGE co do „sukcesu” wydanej koncesji (https://pgegiek.pl/aktualnosci/kopalnia-turow-bedzie-mogla-kontynuowac-eksploatacje-w-zmniejszonych-granicach-obszaru-górniczego):
Koncern PGE oświadcza, że dostał przedłużenie istniejącej koncesji na kolejne sześć lat, a jednocześnie wciąż stara się o nową koncesję, która pozwoli prowadzić wydobycie i spalanie węgla w elektrowni Turów do 2044 roku. Już na początku należy zaznaczyć, że:
koncern dostał zezwolenie na korzystanie ze starej koncesji, mimo że ta wygasa w kwietniu 2020 roku. Prawnicy zajmujący się tą sprawą ze strony organizacji ekologicznych oraz mieszkańców Czech, Niemiec i oczywiście Polski nie mają wglądu do decyzji,
jeżeli koncern PGE nadal usilnie twierdzi, że ma zamiar spalać węgiel brunatny do 2044, to tym samym wypisuje się z Zielonego Ładu Unii Europejskiej. Izabela Zygmunt z Bankwatch przypomina: „W ten sposób PGE faktycznie odbiera regionowi Bogatyni szansę na rozwój czy choćby na przygotowanie się i złagodzenie skutków społecznych szoku gospodarczego, jaki spadnie na ten obszar, jeśli ekonomia zmusi spółkę do porzucenia planu wydobywania i spalania węgla przez kolejne dekady. Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny, bo wytwarzanie energii z węgla już teraz jest coraz mniej opłacalne i należy się spodziewać, że w kontekście polityki energetycznej UE zupełnie straci rację bytu na długo przed 2044 rokiem”.
PGE utrzymuje, że decyzja o wydaniu koncesji to „dobra wiadomość dla blisko 15 tysięcy pracowników, zarówno tych zatrudnionych w turoszowskim kompleksie, jak i we wszystkich firmach współpracujących z kopalnią i elektrownią”.
Liczba osób zatrudnionych w PGE i w firmach współpracujących wydaje się być zawyżona. Chętnie zobaczymy dokładne dane pokazujące ile osób pracuje w kompleksie energetycznym, a ile np. traci prace przez koncern energetyczny – przez koszty środowiskowe, zdrowotne czy także przez brak bezpieczeństwa w gminie Bogatynia. Co prawda skandale narkotykowe w Bogatyni i działanie na jej terenie zorganizowanej grupy przestrępczej nie muszą się wiązać z monopolem zatrudnienia czy z powiązaniem władzy i policji z koncernem, tym niemniej afery przestępcze w Bogatyni słabo rezonują z wizją bogactwa gminy przedstawianą przez PGE.
Z ekspertyzy przygotowanej przez prof. Jana Popczyka odnośnie transformacji energetycznej wynika, że przejście na zielone miejsca pracy w tym energetycznym regionie jest możliwe i zapewni więcej miejsc pracy niż obecnie zapewnia kompleks Turów. Dodajmy też, że to rzekome 15 000 pracowników to i tak liczba o połowę mniejsza niż 30 000 osób, które mogą stracić dostęp do wody pitnej właśnie przez odkrywkę. Radosław Gawlik, prezes EKO-UNII, stowarzyszenia, które zabiega o transformację energetyczną regionu jest zdania: „Rząd musi mieć wreszcie odwagę zaplanować wariant wyłączenia Elektrowni i Kopalni Turów. Może stanie się to po 6 latach przedłużonej koncesji. Szczegółowa analiza prof. Jana Popczyka zakłada, że wariant 100% OZE jest możliwy i daje w wypadku Kompleksu Turów 2 razy więcej miejsc pracy, a wypadku woj. dolnośląskiego 3 razy więcej. Badania zostały przeprowadzone przez prof. Jana Popczyka i dr Krzysztofa Bodzeka z Politechniki Śląskiej oraz Powszechnej Platformy Transformacyjnej Elektroenergetyki (www.ppte2050.pl)”
PGE, a konkretnie Robert Ostrowski, (od kilku dni były prezes zarządu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna) twierdzi, że energia elektryczna produkowana z węgla brunatnego oznacza bezpieczeństwo energetyczne dla „milionów polskich rodzin”. Biorąc pod uwagę, że ceny prądu z konwencjonalnych źródeł energii będą stale rosnąć, a Polska już dzisiaj importuje „słoneczny” i „wietrzny” prąd z Niemiec, stanowisko prezesa wydaje się nieuzasadnione – szczególnie, że w najbliższym czasie spodziewany jest raczej spadek tempa wzrostu gospodarki. Mówienie o bezpieczeństwie prądu z węgla brunatnego, szczególnie w dobie kryzysu klimatycznego i epidemii koronawirusa zakrawa na stosowanie metody szoku do wprowadzania wyjątkowo „toksycznych” rozwiązań.
PGE twierdzi także, że procedury oceny projektu były „wyczerpujące”
„W ramach procesu koncesyjnego został opracowany szczegółowy raport środowiskowy, w którym zawarto analizy dotyczące przewidywanego oddziaływania i przede wszystkim określające niezbędne środki minimalizujące potencjalny wpływ prowadzonej działalności. – Udzielono odpowiedzi na kilka tysięcy zgłoszonych uwag i wniosków, a uczestnicy postępowania, a także osoby nim zainteresowane, uzyskali niezbędne informacje we wszystkich kwestiach wzbudzających wątpliwości”
To zdanie mija się z prawdą. Raport środowiskowy nigdy nie został przeprowadzony „szczegółowo” i nigdy nie udzielono „niezbędnych” odpowiedzi na pytania „wzbudzające wątpliwości”. Na takie pytania inwestor nie odpowiedział też na rozprawie administracyjnej w w Bogatyni w 2019 r gdzie miszkańcy i politycy z Czech zostali wygwizdani przez bogatyńskich górników. To była właśnie ta decydująca kropla w czarze goryczy, która sprawiła, że hetman Kraju Libereckiego oraz Ministerstwo Środowiska Czech, wyraźnie zaostrzyły swoje stanowisku przeciwko Polsce.
Co istotne 20 marca 2020 r., przygraniczne, niemieckie miasto Zittau wydało oficjalne stanowisko, że mimo zapewnień PGE, konsultacje dotyczące raportu oddziaływania na środowisko trwają w Niemczech do 27 marca. Miasto Zittau twierdzi także, że nie dostało żadnych odpowiedzi inwestora na pytania przesłane we wrześniu 2019 r. Co ważne konsultacje dotyczyły przedłużenia koncesji do 2044 roku, a wydana obecnie zgoda dotyczy przedłużenia koncesji o 6 lat. Burmistrz Zittau twierdzi także, że takie obejście sprawy tym bardziej oznacza, że dla mieszkańców miasta zgoda na przedłużenie koncesji do 2044 roku będzie co najmniej „wątpliwa”.
„Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu, po przeprowadzeniu procedury oceny oddziaływania na środowisko, w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach nakłada ona na Kopalnię Turów konkretne obowiązki, w tym realizację inwestycji minimalizujących jej oddziaływanie na środowisko”.
Do tej pory koncern PGE nie przedstawił dokładnych danych dotyczących emisji rtęci z elektrowni oraz kopalni Turów. Wiemy jednak, że w przypadku innej elektrowni należącej do PGE – Becłchatów – emisje rtęci, mimo wprowadzanych modernizacji, cały czas rosną. W swoim stanowiku co do wydania koncesji koncern PGE oświadcza też, że jest gotowy wybudować technologię CCS. Pytanie tylko czy technologia CCS jest jeszcze poważnie traktowana jako opcja w Unii Europejskiej? Jest nie tylko gigantycznie droga, ale nie jest stosowana nigdzie na świecie w swojej pełnej wersji. Pisanie o tej technologii prawie zawsze przybiera formę czasu przyszłego albo trybu przypuszczającego – nie inaczej jest w stanowisku PGE. No i skąd PGE weźmie wodę oraz miejsce do magazynowania? Na świecie mieliśmy do czynienia z kilkoma projektami pilotażowymi CCS. W Niemczech, w elektrowni Schwarze Pumpe, projekt pilotażowy został już zamknięty, a sama elektrownia po wcześniejszej modernizacji ma działać do 2038 roku. Turów chce spalać węgiel do 2044 roku.
PGE ocenia też konsultacje społeczne jako „transparentne”:„Konsultacje społeczne, w tym również konsultacje ze społeczeństwem czeskim i niemieckim, w ramach postępowania transgranicznego, przeprowadzono z pełną transparentnością oraz z uwzględnieniem maksymalnie długiego czasu oczekiwania na stanowiska sąsiadujących z nami krajów” – dodaje Zbigniew Kasztelewicz.
To jeden z tych punktów, który nie tylko, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą, ale po raz kolejny kpi z naszych sąsiadów – szczególnie Czechów. Dodajmy, że protesty Czechów to nie tylko sprzeciw organizacji ekologicznych czy mieszkańców sąsiadujących z kopalnią, ale jest to również oficjalne stanowisko Republiki Czeskiej.
Reakcje Czechów po publikacji stanowiska PGE w sprawie koncesji wyrażają co następuje: „Ta skandaliczna decyzja wykracza dosłownie poza granice: dotyczy zarówno jej skutków, jak i skali, w jakiej prawo UE jest naruszane. Jeśli dyrektywy byłyby przestrzegane, uważamy, że nie byłoby możliwe zatwierdzenie tego projektu” – mówi Petra Urbanová, prawnik Frank Bold. „Jest oczywiste, że Polska robi wszystko, co możliwe, aby kontynuować wydobycie, niezależnie od prawa polskiego i unijnego. Jesteśmy świadkami naginania i bezpośredniego łamania zasad i norm prawnych, aby dopasować się do planów. Dostęp do wszystkich informacji jest również bardzo ograniczony, nawet żądania czeskiego rządu zostały odrzucone. Takie podejście zagraża zaufaniu do praworządności, która ma na celu ustanowienie jasnych relacji i ochronę ludzi i środowiska”.
„Działania Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego dały nam nadzieję, że głosy zaniepokojonych obywateli, regionu i w zasadzie całego państwa zostaną wysłuchane, a nasza woda i zdrowie naszych obywateli będą chronione. Ale to nie powstrzymało Polski przed wydaniem decyzji o przedłużeniu wydobycia. Wierzymy, że dzięki tej ostatniej Komisja Europejska rozpocznie postępowanie w sprawie naruszenia przepisów przeciwko Polsce i przekaże sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, co jest naszą ostatnią nadzieją” – Jiří Löffelmann, radny Kraju Libereckiego.
Dominika Bobek z Fundacji prawniczej Frank Bold Polska tak komentuje wydanie decyzji: „Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu z dnia 21 stycznia 2020 rok została wydana kilkanaście godzin po tym jak zakończyły się konsultacje transgraniczne w Niemczech, w związku z tym niemożliwe jest aby wszystkie komentarze podmiotów uczestniczących w tych konsultacjach zostały w sposób należyty wzięte pod uwagę i rozpatrzone. Dodatkowo zauważyć należy, iż decyzja środowiskowa została wydana pomimo jasnego, negatywnego stanowiska Republiki Czeskiej m.in. z uwagi na nieprzedstawienie wystarczających dokumentów przez Stronę Polskę, które umożliwiłyby pełną ocenę wpływu planowanej inwestycji na teren Republiki Czeskiej”.
Prawnicy nie wiedzą też czy i jak rzeczona decyzja środowiskowa została użyta: „Wszystkie informacje jakie mamy na chwile obecną pochodzą z materiałów prasowych i strony PGE, gdyż koncesja nie została udostępniona nam jeszcze do wglądu. Z materiałów tych wynika, że koncesja została wydana na 6 lat”.
Rygor natychmiastowej wykonalności – zaskarżony przez EKO-UNIĘ i Frank Bold – został nadany decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Został nadany teoretycznie po to, aby móc „skorzystać” z tej decyzji szybciej, nie czekając na rozpatrzenie odwołań. Dominika Bobek zauważa jednak: „W przypadku wydanej decyzji nie jest jasne czy decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach wydana przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu dnia 20 stycznia 2020 roku miała jakiekolwiek znaczenie prawne”.
Uwagi Czechów, Niemców oraz Polaków koncentrowały się mocno wokół problemu wody pitnej. Już dzisiaj Czesi muszą korzystać z dowozu wody, a stojące przed domami baniaki nie należą do rzadkości. Obywatele Czech muszą też za własne pieniądze pogłębiać studnie. Strona Polska systematycznie odpiera argumenty o kopalni powodującej suszę, twierdząc np., że za odpływ wody podziemnej w Uhelnej po stronie czeskiej, ma odpowiadać „ujęcie wody w Uhelnej”. Na niemieckie osiadanie budynków i szkody w nieruchomościach ma mieć z kolei wpływ odkrywka, tylko że nie Turów, ale „niemiecka odkrywka zamknięta przed 30 laty”. Michał Martinz miejscowosci Václavice koło Turowa komentuje: „Musiałem kupić pięć zbiorników z wodą i regularnie napełniać je z cystern, co jest dość drogim rozwiązaniem. W przeciwnym razie od czasu do czasu do jedynego publicznego źródła wody w wiosce muszę podłączać 100-metrowy wąż i przepompowywać wodę do studni położonej bliżej mojego domu. Inni, którzy nie mają takiej możliwości, mają na swój użytek 20 litrów wody dziennie, spłukują toaletę deszczówką i piorą ubrania u swoich krewnych”.
Pomijając kwestie środowiskowe, decyzja sprzed paru dni odsłania inne problemy – stosowanie wytrychów prawnych, łamanie prawa unijnego oraz zrywanie dobrych sosunków sąsiedzkich. W dobie pandemii, wprowadzane są kuchennymi drzwiami wątpliwe prawnie koncesje, które obiecują „bezpieczeństwo energetyczne” czy pracę dla „15000” osób. Dzieje się to właśnie w momencie, kiedy regionowi grozi bezrobocie oraz utrata dostępu do zasobów strategicznych. Do tych „zasobów” należą też stosunki sąsiedzkie oraz dobre relacje w Unią Europejską. Tymczasem PGE oraz rząd budują iluzję izolacjonizmu. Pomoc medyczna Niemiec dla Francji czy Włoch pokazuje, jak ważna jest współpraca sąsiedzka w tym trudnych czasie. Pandemia wirusa, która u swego zarania ma lekcewarzenie ostrzeżeń naukowców oraz traktowanie przyrody jak „śmietnika” nauczy nas, mam nadzieję, wyznaczania priorytetów. PGE i polski rząd działają jednak po staremu – bezwstydnie stawiają na kolizję z katastrofą klimatyczną, z suszą, zanieczyszczeniem powietrza, które – już to wiemy – zwiększa prawdopodobieństwo infekcji dróg oddechowych. Wreszcie rząd, wykorzystując szok, idzie na kolejne starcie z europejskim trybunałem sprawiedliwości i twierdzi, że dalsze spalanie węgla oznacza bezpieczeństwo narodowe. Szantaż powtarzany przez PGE, że jak zabraknie Turowa, to zgaśnie prąd też należy do strategii budowania lęku. Czekający nas kryzys gospodarczy oraz świecący pustkami polski budżet zweryfikuje, które inwestycje energetyczne okażą się dla Polek i Polaków najlepsze.
Nasze organizacje wspólnie przeciwdziałają rozbudowie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego Turów w Polsce, dla dobra lokalnych społeczności, przyrody i klimatu. Wspieramy działania obywatelskie podejmowane przez społeczność międzynarodową na styku Czech, Niemiec i Polski. Dążymy do tego, aby zależna od węgla brunatnego Bogatynia weszła na ścieżkę transformacji energetycznej, gospodarczej i społecznej.