Społeczności stają do walki z gigantem węglowym, który kradnie im wodę
Autor: Roberta Arbinolo. Opublikowane w języku angielskim przez META - kanał informacyjny dla EEB (The European Environmental Bureau)
Położona na cienkim pasie polskiej ziemi graniczącej z czeskim regionem Liberec i niemieckim landem Saksonia, odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego Turów już wysusza zasoby wodne naszych sąsiadów. Polska Grupa Energetyczna planuje obecnie rozbudowę kopalni i zabiega o przedłużenie koncesji na działalność do 2044 r. Jeśli do tego dojdzie, spowoduje to nadmierny pobór wód podziemnych w całym regionie, co jest sprzeczne z prawem UE.
Lokalne społeczności, zdeterminowane bronić dostępu do życiodajnych zasobów, wspólnie proszą UE o interwencję i powstrzymanie ekspansji. Jednak czas się kończy. Wspierani przez fundację Frank Bold (która jest członkiem EEB) i Greenpeace, przedstawiciele regionu Liberec przekazali do Parlamentu Europejskiego petycję, którą w ciągu trzech miesięcy podpisało ponad 13 000 Europejczyków.
Dziennikarze META wysłuchali historii lokalnych mieszkańców, którym zagraża kopalnia w Turowie.
Milan Starec pochodzi z Uhelnej, czeskiego miasteczka graniczącego z Polską, położonego nieopodal kopalni Turów. Wyjaśnia, że dostęp do wody tysięcy okolicznych mieszkańców zależy od prywatnych studni i jednego wspólnego źródła publicznego. I studnie i źródło są zagrożone wyschnięciem przez działalność PGE.
— Nasze studnie albo całkowicie wyschły, albo stały się bardzo niepewnym źródłem. Nie mamy wyboru, musimy szukać desperackich rozwiązań. Nasz sąsiad Vaclavic, pan Kopecký, pranie robi u swoich rodziców 20 km od domu. Natomiast rodzina pana Kronusa, której studnia całkowicie wyschła, przepompowuje ją z miejscowego potoku. Miejscowy rolnik, pan Kirschner, musiał w ubiegłym roku zabić sześć krów, ponieważ nie miał wystarczającej ilości wody, aby utrzymać całe stado. Podobne historie ma wielu okolicznych mieszkańców. Jednocześnie kopalnia Turów odprowadza około 40 litrów wody na sekundę — mówi Starec.
— Ta ilość odpowiada rocznemu zapotrzebowaniu 350 000 osób w całym regionie Liberec. Jeśli kopalnia zbliży się do granicy i jednocześnie pogłębi, tysiące ludzi będzie zagrożonych — dodaje.
Michał Martin pochodzący z sąsiedniej miesjcwowści Václavice ma podobne historie do opowiedzenia. Gdy ubiegłego lata jego studnia wyschła całkowicie, lokalne władze zorganizowały zaopatrzenie w wodę przez straż pożarną, ale to nie było długotrwałe rozwiązanie.
— Musiałem kupić pięć zbiorników z wodą i regularnie napełniać je z cystern, co jest dość drogim rozwiązaniem. W przeciwnym razie od czasu do czasu do jedynego publicznego źródła wody w wiosce muszę podłączać 100-metrowy wąż i przepompowywać wodę do studni położonej bliżej mojego domu. Inni, którzy nie mają takiej możliwości, mają na swój użytek 20 litrów wody dziennie, spłukują toaletę deszczówką i piorą ubrania u swoich krewnych — mówi dziennikarzowi META.
— Jednocześnie PGE, zamiast poczuć się do odpowiedzialności za naszą obecną sytuację i zaproponować rozwiązanie, robi coś dokładnie odwrotnego. Przybliża odkrywkę jeszcze bardziej i planuje wydobycie przez kolejne 24 lata. Zadaję sobie pytanie, jak to jest możliwe?
Utrata wody jest największym problemem, który spotyka mieszkańców z powodu działania Turowa, ale nie jedynym. Hałas i zanieczyszczenie powietrza z sąsiedniej elektrowni opalanej węglem brunatnym, również negatywnie wpływają na jakość ich życia. Do tego dochodzi pękanie ścian i spadek wartości gruntów spowodowany niestabilnością podłoża skalnego.
— Jesteśmy narażeni na ciągły hałas infradźwiękowy wytwarzany przez maszyny w kopalni oraz, w zależności od kierunku wiatru, hałas i pył z kopalni — mówi Daniel Gabryš z Uhelnej.
Według międzynarodowej kampanii Europe Beyond Coal kompleks w Turowie jest jednym z najgorszych emiterów CO2 w Unii Europejskiej i szczególnie zagraża zdrowiu publicznemu.
Lokalni mieszkańcy i grupy społeczeństwa obywatelskiego podjęli wszelkie kroki prawne dostępne na poziomie krajowym i transgranicznym, aby zapobiec rozbudowie kopalni Turów. W 2016 r. kryzys wodny przerodził się w konflikt dyplomatyczny. Sprawa została włączona w porządek obrad dwustronnych spotkań premierów i ministrów środowiska Polski i Czech. Niewysłuchani przez Polskę i PGE zwracają się teraz do Unii Europejskiej. Region Liberec złożył skargę do Komisji Europejskiej, szczegółowo opisując wszystkie naruszenia dyrektyw UE. Jednocześnie osób podpisanych pod petycją poprosiło Parlament Europejski o interwencję.
— Proces rozszerzenia koncesji zachodzi z ciągłym naruszaniem przepisów prawa unijnego, na co zarówno my, jak i nasz rząd wielokrotnie zwracaliśmy uwagę. Jednak bez rezultatu. Dlatego zwróciliśmy się do Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, które nadal mogą interweniować na tym etapie. To jest nasza ostatnia deska ratunku — powiedział Jiří Loffelmann, przedstawiciel regionu Liberec, na konferencji prasowej po przekazaniu petycji w Brukseli.
Rozbudowa kopalni jest niezgodna z unijnym prawem wodnym, Ramową Dyrektywą Wodną (WFD) i spowodowałaby niedopuszczalne niszczenie zbiorników wodnych.
Jednocześnie odmowa przyjęcia przez Polskę odpowiedzialności za potencjalne szkody wyrządzone środowisku naturalnemu w Czechach — w tym nawet 80 mln EUR kosztów samej infrastruktury wodnej — jest sprzeczna z unijną Dyrektywą w Sprawie Odpowiedzialności za Środowisko.
Dyrektywa w sprawie oceny oddziaływania na środowisko (EIA) i Dyrektywa w sprawie strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SEA) również nie zostały uwzględnione, ze względu na pominięcie w zmianach planu przestrzennego czeskiego oświadczenia w sprawie wpływu na środowisko oraz zignorowanie wysiłków czeskiego rządu na rzecz rozwiązania tego problemu.
Aktywiści zauważają również, że projekt jest niespójny z ambicjami UE w zakresie neutralności klimatu i sprawiedliwej transformacji energetycznej. Oczekuje się, że Polska otrzyma największą część (2 mld euro) Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (Just Transition Fund), który finansowany jest przez podatników w całej UE. Jednocześnie projekt Turów przyczyniłby się do pozostania przy niezrównoważonej energii węglowej, co jest sprzeczne z pożądanym kierunkiem działań.
Po rozbudowie z odkrywki wydobywano by około 10 milionów ton węgla brunatnego rocznie, co przyczyniłoby się do emisji równej minimum 10,3 miliona ton metrycznych CO2 rocznie.
— W czasach kryzysu klimatycznego musimy działać na rzecz środowiska, a nie pogarszać sytuację. Kontynuacja wydobycia i spalania węgla przez następne 24 lata byłaby bardzo nieodpowiedzialna — powiedział Nikol Krejčová z Czeskiego Greenpeace podczas konferencji prasowej.
Petra Urbanová, prawnik fundacji Frank Bold dodała:
— Właśnie dlatego zorganizowaliśmy petycję obywateli Europy i zwróciliśmy się do reprezentującego ich Parlamentu Europejskiego. Chcieliśmy poprosić o zbadanie problemu przedstawionego w petycji, podjęcie misji informacyjnej (“fact-finding mission”), skontaktowanie się z Komisją Europejską w sprawie naruszenia dyrektyw oraz publiczne omówienie tej kwestii w Parlamencie Europejskim.
Nasze organizacje wspólnie przeciwdziałają rozbudowie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego Turów w Polsce, dla dobra lokalnych społeczności, przyrody i klimatu. Wspieramy działania obywatelskie podejmowane przez społeczność międzynarodową na styku Czech, Niemiec i Polski. Dążymy do tego, aby zależna od węgla brunatnego Bogatynia weszła na ścieżkę transformacji energetycznej, gospodarczej i społecznej.